Już w ubiegłym roku podjąłem decyzję by wystartować w wyścigach przełajowych. W tej dyscyplinie kolarstwa wielokrotnie stawałem na podium, mam też kilkanaście medali.
Zacząłem więc intensywnie i „poważnie” trenować. Nie zważałem na warunki pogodowe, liczył się tylko trening.
Tydzień przed 87. Mistrzostwami Polski w kolarstwie przełajowym w Słubicach rozpoczęły się siarczyste mrozy. To jednak nie było przeszkodą kontynuacji treningów.
Kilka dni przed mistrzostwami poczułem dyskomfort w okolicach twarzy. Postanowiłem nie przejmować się tym zbytnio, tym bardziej, że licencja na rok 2024 odnowiona, opłata za start uiszczona, ubezpieczenie zapłacone. Wystartowałem.
Zawody miały odbywać się 13 stycznia, dzień przed słabo śpię, mam słaby apetyt, czuę dość intensywny ból kości policzkowej. To nadal nie było przeszkodą udziału w długo wyczekiwanych mistrzostwach. Zażyłem lek przeciwbólowy i udałem się na zawody.
Wiem jak bardzo trudna to trasa, gdyż znam ją z wcześniejszych wyścigów. Start rozpocząłem na piątej pozycji. Wykorzystując dość trudną przeszkodę oraz słabość zawodników plasuję się na trzecim miejscu, długo utrzymując tę pozycję. Niestety „nogi puszczają” i spadam na czwarte miejsce, dojeżdżając na tej właśnie pozycji do mety. Zawody wygrywa aktualny mistrz świata.
Niezwykle trudna trasa o długości zaledwie 9,3 km, pokonywana przez kolarzy w czasie 40 minut. To świadczy o jej dużym stopniu trudności. Trzy pętle z odcinkami z sekcją brukową, dwiema przeszkodami, sekcją piachu oraz dwoma ostrymi podbiegami.
Po wyścigu zaczyna się ostry ból i gorączka. Diagnoza zapalenie zęba i torbiel. Obecnie już jestem objęty opieką lekarską, stosuję leki, wracam do zdrowia.
Niedługo szykuje się na kolejne starty. Pozdrawiam
Jan Dymecki